wtorek, 6 października 2015

Kryminalna trylogia Miłoszewskiego

Jeśli macie ochotę na wciągający kryminał z nieprzewidywalną fabułą, akcją trzymającą w napięciu, nietuzinkowym bohaterem i wątkiem obyczajowym, to koniecznie sięgnijcie po trylogię („Uwikłanie”, „Ziarno prawdy”, „Gniew”) naszego rodzimego Zygmunta Miłoszewskiego. Będziecie gubić się w domysłach, tropy będą się urywać w najmniej odpowiednim momencie, a kiedy pomyślicie, że już rozwikłaliście zagadkę, wydarzy się coś nieoczekiwanego i mordercą okaże się zupełnie ktoś inny.
       Nareszcie znalazł się pisarz, który uznał, że głównym bohaterem powieści kryminalnej może być ktoś inny niż policjant czy detektyw. Ten pomysł okazał się bardzo udany. Miłoszewski stworzył przystojnego prokuratora Teodora Szackiego, który czuje się rozczarowany życiem, wiecznie narzeka, romansuje i rzuca żartami.
       Każda z części trylogii toczy się wokół konkretnego motywu. W „Uwikłaniu” jest to kontrowersyjna (a zarazem interesująca) metoda psychoterapeutyczna – tzw. ustawienie Hellingera (ciekawskich zapraszam to poczytania na ten temat w internecie). Pojawia się także temat działalności funkcjonariuszy SB w PRL-u. Pierwsza część najbardziej mi się podobała – właśnie ze względu na element psychologii.
       „Ziarno prawdy” zmaga się z mitem mordu rytualnego. Tutaj nad wyraz dużo się dzieje. Towarzyszą nam dynamiczna akcja, wybuchy w podziemiach i niespodziewane wydarzenia. Do dzisiaj nie mam pojęcia, w jaki sposób Teo powiązał wszystkie informacje i wpadł na trop sprawcy.
       Zwieńczeniem serii jest „Gniew”, podejmujący społecznie istotny problem przemocy w rodzinie. Znęcanie się psychiczne i fizyczne, niereagowanie sąsiadów na krzyki zza ściany... Aż w końcu znajduje się ktoś, kto pragnie rozprawić się z domowymi katami. W tej części poznajemy mroczną stronę Teodora Szackiego. Dowiadujemy się także, że popularny środek do udrażniania rur to naprawdę niebezpieczny produkt. Książka niezwykle wciąga i trzyma w napięciu do ostatnich stron (nieczęsto zdarza mi się czytać do trzeciej w nocy...). „Gniew” to nie tylko tytuł powieści, ale również uczucie, które towarzyszyło mi po przeczytaniu ostatnich słów. O zakończeniu myślałam jeszcze przez kilka dni (ach, ta szczoteczka do zębów...).
       Trylogia Miłoszewskiego dorównuje zagranicznym powieściom kryminalnym. Autor świetnie operuje językiem, dialogi są pełne ironii i czarnego humoru. Bohaterowie zostali realnie wykreowani – są zwyczajnymi, niewyidealizowanymi osobami.
Polecam fanom gatunku i wszystkim, mającym ochotę na dużą dawkę emocjonujących wrażeń.

PS. Zalecam czytanie od pierwszej części.

*autorem cytatu jest Bert Hellinger

Olimpia Orządała

Absolwentka LO w Wojkowicach

2 komentarze:

  1. Dzięki Olimpio:) Wiesz, że nie do końca mamy w kwestii Miłoszewskiego takie samo zdanie...:) Fakt, ze wciąga... ale wiele kwestii mnie nie przekonuje. Podobnie skonstruowane wątki w kolejnych powieściach, podobne rysunki bohaterów, niezrozumiałe - w kontekście ważnych poruszanych kwestii- komiczne nazwiska "mówiące". No i oczywiście zakończenie części trzeciej! Tak jakby to pożegnanie z Szackim jednak nie było ostateczne, mimo iż autor tak deklaruje. zgadzam się, ze pierwsza część jest najlepsza.
    Ja -jak wiesz- nie czytałam powieści we właściwej kolejności, więc pewnie stąd to moje marudzenie:)
    Natomiast niezależnie od kolejności oglądanych odcinków serial "Prokurator" oparty o książki Miłoszewskiego jest najnudniejszą produkcją, jaką zdarzyło mi się z własnej woli oglądać. Ciągle mam nadzieję, ze coś się zacznie dziać, a tu NIC i NIC!!! Tak przerażająco wolnego tempa akcji, dłużyzn, przegadanych scen w serialu kryminalnym być po prostu nie powinno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakończenie sugeruje, że autor chciał sobie zostawić otwartą furtkę, na wypadek gdyby go natchnęło na rozwinięcie opowieści o Szackim. A jeśli chodzi o "Prokuratora", to rzeczywiście nudy jak flaki z olejem :)

      Usuń